*Witam. Proszę mi wybaczyć śmiałość. Bo widzę że czyta Pani dziecku książki i na siłe chce mu Pani ksiazki zaszczepic. Chcialbym się Pani zapytać czy nie boi się Pani że syn bedzie pozniej opozniony w stosunku do swoich kolegow z przedszkola? bo teraz to sie raczej powinno dzieci uczyc technologi informatyki i takich rzeczy ktore sa potrzebne. z czytania przeciez pieniedzy miec nie bedzie. mam racje? Prosze nie odbierać tej wiadomości jako atak. Pytam z ciekawosci czystej co pani na to odpowie mi. Pozdrawiam, Witek**
* pisownia oryginalna
** imię zmienione na życzenie autora wiadomości
Zbladłam. Zdębiałam. Aż w końcu zaczęłam się śmiać. I śmiałam się długo za długo, choć sytuacja śmieszna nie jest. Proszę Państwa! To jest sytuacja tragiczna! Może powinnam dawać Pokurczowi jakieś książki o robotyce i programowaniu, żeby nie był w przedszkolu opóźniony? Na początku nie wiedziałam nawet, co odpisać i czy w ogóle odpisywać. Ale, na litość boską, ktoś tego człowieka musi uświadomić! I podejrzewam, że nie tylko jego.
Po raz kolejny odniosę się w poście do naukowców, którzy zajmują się badaniem różnych zachowań i zjawisk. Tacy oto uczeni sprawdzili, zbadali i udowodnili, że używanie przez dzieci tabletów, smartphone'ów czy konsoli działa na korę mózgową dokładnie tak samo jak... KOKAINA! Nadmiar produkowanej w dopaminy (hormonu szczęścia) powoduje później ataki agresji, płacz i niekontrolowaną, ponadprzeciętną złość, gdy zabierzemy dziecku gadżet. Dłuższe uzależnienie od elektroniki może spowodować agresję, nerwice, stany lękowe, a nawet depresję i stany psychotyczne.
Ale to nie wszystko. Skurcz akomodacyjny, zmęczenie oczu, bóle głowy, nasilenie krótkowzroczności – naprawdę chcecie fundować to wszystko swoim pociechom w zamian za dwie godziny spokoju każdego dnia?
Ja chyba jednak wolę, żeby moje dziecko było „opóźnione”.
Jestem matą czytającą. Jestem matką książki pożerającą (w miarę możliwości). Dlatego właśnie
swojemu dziecku tę miłość próbuję zaszczepić. I nie wygląda to tak, że katuję syna, zmuszając go do oglądania książeczek czy słuchania, gdy próbuję mu czytać. Nie! Gdy ma ochotę budować z klocków, siadam i buduję z klocków. Gdy chce iść na dwór, ubieramy się (koszmar!) i idziemy na dwór. Wierzę w to, że Dexter (w większości przypadków) sam wie, czego mu potrzeba, żeby się poprawnie rozwijać i dobrze bawić.
Nasz wieczorny rytuał po kąpieli obejmuje czytanie krótkiej bajki. Czasem dwóch, gdy ma ochotę. Czasem żadnej, gdy ochoty nie ma. Ale serce mi rośnie, gdy podaję mu butelkę z mlekiem, a on wyciąga po nią rączki i pokazuje na książkę z bajkami. Wtedy wiem, że robię to dobrze.
W następnym poście napiszę Wam, jakie są zalety czytania dzieciom i jakie korzyści z tego płyną. I wiem, że każdy rodzic, który swojemu dziecku chce zaszczepić swoją pasję, mógłby także napisać taki post – o zaletach aktywności fizycznej, o zaletach zdrowego odżywiania, o zaletach układania puzzli, o zaletach grania w gry planszowe, o zaletach artterapii. Ja wiem, ja żadnej z tych zalet nie neguję. Ba! Sama wiem, że wszystkie te czynności są bardzo ważne i dobre dla naszych pociech, więc staram się dozować swojemu synowi po trochu wszystkiego. Jest to jednak blog o książkach, dlatego o książkach piszę, a w tym poście chodzi mi o przekazanie Wam, że nic nie zastąpi dziecku czasu i miłości, które Wy jako rodzice powinniście mu poświęcać.
Póki co postarajcie się ograniczyć kontakt Waszych dzieci z technologią i cyfrową kokainą. W zamian za to poświęćcie im więcej czasu i róbcie z nimi to, co najbardziej lubicie razem robić. Obiecuję Wam, że Wasze dzieci nie będą przez to opóźnione, a każda minuta, którą im poświęcicie zwróci się z nawiązką!
Oryginalna wiadomość zacytowana w poście za zgodą autora.
Tablet jak narkotyk
Podanie dziecku tabletu czy smartphone'a może nas uratować w kilku sytuacjach. Nie mówię, że nie. Możemy skutecznie zająć dziecko w czasie podróży czy w przychodni lekarskiej. Stworzono też mnóstwo aplikacji dla najmłodszych, które pomagają uczyć się literek, piosenek, cyferek. Dwie pieczenie na jednym ogniu, co nie? Dziecko siedzi cicho, a dodatkowo czegoś się może nauczyć. Owszem. Nie zaprzeczę, że tak jest, bo sama święta nie jestem i niejednokrotnie zajmowałam swojego brzdąca tego typu rozrywkami, żeby w spokoju pokroić ziemniaki czy zwyczajnie zjeść ciepły posiłek. Ale, drodzy rodzice, wszystko w granicach rozsądku! Tego typu urządzenia nie tylko mogą spowodować silne uzależnienie, które przecież przydarza się także dorosłym, ale także, jak ostrzegają specjaliści, zaburza rozwój dziecka! W żadną stronę nie należy jednak przesadzać. Nie ma konieczności chowania elektronicznych gadżetów tak skutecznie, jak butelki z Domestosem. Trzeba jednak nauczyć dziecko korzystać z takich urządzeń mądrze, ściśle kontrolować czas zabawy z tabletem i POŚWIĘCAĆ SWOJEMU DZIECKU JAK NAJWIĘCEJ CZASU!Po raz kolejny odniosę się w poście do naukowców, którzy zajmują się badaniem różnych zachowań i zjawisk. Tacy oto uczeni sprawdzili, zbadali i udowodnili, że używanie przez dzieci tabletów, smartphone'ów czy konsoli działa na korę mózgową dokładnie tak samo jak... KOKAINA! Nadmiar produkowanej w dopaminy (hormonu szczęścia) powoduje później ataki agresji, płacz i niekontrolowaną, ponadprzeciętną złość, gdy zabierzemy dziecku gadżet. Dłuższe uzależnienie od elektroniki może spowodować agresję, nerwice, stany lękowe, a nawet depresję i stany psychotyczne.
Ale to nie wszystko. Skurcz akomodacyjny, zmęczenie oczu, bóle głowy, nasilenie krótkowzroczności – naprawdę chcecie fundować to wszystko swoim pociechom w zamian za dwie godziny spokoju każdego dnia?
Ja chyba jednak wolę, żeby moje dziecko było „opóźnione”.
Nie tylko książki
Zdjęcie archiwalne <3 |
swojemu dziecku tę miłość próbuję zaszczepić. I nie wygląda to tak, że katuję syna, zmuszając go do oglądania książeczek czy słuchania, gdy próbuję mu czytać. Nie! Gdy ma ochotę budować z klocków, siadam i buduję z klocków. Gdy chce iść na dwór, ubieramy się (koszmar!) i idziemy na dwór. Wierzę w to, że Dexter (w większości przypadków) sam wie, czego mu potrzeba, żeby się poprawnie rozwijać i dobrze bawić.
Nasz wieczorny rytuał po kąpieli obejmuje czytanie krótkiej bajki. Czasem dwóch, gdy ma ochotę. Czasem żadnej, gdy ochoty nie ma. Ale serce mi rośnie, gdy podaję mu butelkę z mlekiem, a on wyciąga po nią rączki i pokazuje na książkę z bajkami. Wtedy wiem, że robię to dobrze.
W następnym poście napiszę Wam, jakie są zalety czytania dzieciom i jakie korzyści z tego płyną. I wiem, że każdy rodzic, który swojemu dziecku chce zaszczepić swoją pasję, mógłby także napisać taki post – o zaletach aktywności fizycznej, o zaletach zdrowego odżywiania, o zaletach układania puzzli, o zaletach grania w gry planszowe, o zaletach artterapii. Ja wiem, ja żadnej z tych zalet nie neguję. Ba! Sama wiem, że wszystkie te czynności są bardzo ważne i dobre dla naszych pociech, więc staram się dozować swojemu synowi po trochu wszystkiego. Jest to jednak blog o książkach, dlatego o książkach piszę, a w tym poście chodzi mi o przekazanie Wam, że nic nie zastąpi dziecku czasu i miłości, które Wy jako rodzice powinniście mu poświęcać.
Póki co postarajcie się ograniczyć kontakt Waszych dzieci z technologią i cyfrową kokainą. W zamian za to poświęćcie im więcej czasu i róbcie z nimi to, co najbardziej lubicie razem robić. Obiecuję Wam, że Wasze dzieci nie będą przez to opóźnione, a każda minuta, którą im poświęcicie zwróci się z nawiązką!
Oryginalna wiadomość zacytowana w poście za zgodą autora.