Uczynić życie sztuką – „Kolacja dla Wrony” [recenzja]


Jonathan Carroll to jeden z tych nielicznych pisarzy, których wprost uwielbiam, których nie czytam, a pochłaniam, których każda kolejna książka to dla mnie ekscytująca przygoda, od której nie mogę się oderwać. Absolutnie każda! Pełne magii i emocji niezwykłe światy, które kreuje Carroll, nadnaturalne postaci i całkowicie abstrakcyjne sytuacje nie tylko dostarczają mi wiele radości, ale także wiele lat temu wykreowały mój literacki gust i wysoko postawiły poprzeczkę innym pisarzom.

Jonathan Carroll należy do grupy pisarzy, którzy każą czekać swoim fanom na kolejne książki. Szczególnie ostatnimi czasy. Sześć lat czekaliśmy na Kąpiąc Lwa, po niespełna czterech pojawiła się ostatnio Kolacja dla Wrony, która zdecydowanie nie jest tym, czego wszyscy się spodziewali. Ja jednak przez te wszystkie lata wciąż zadawałam sobie pytanie: co temu człowiekowi w głowie siedzi? I ta książka właśnie po części na to pytanie odpowiada, nieco przybliżając mi meandry jego myśli i inspiracji.

Kolacja dla Wrony to zbiór króciutkich opowiadań, esejów, przemyśleń i anegdot z życia Jonathana Carrolla. Niektóre są lepsze, niektóre gorsze, jedne dłuższe, inne krótsze. Każde jednak mówi nam coś o samym autorze, wyjaśnia skąd brały się pomysły na kolejne książki. Nie mogło zabraknąć nieco nadnaturalnych elementów, jak faktycznie szukanie nadziei w szpitalu czy opowiadanie o mieszkającym w brzuchu strachu. Z jednej strony nie ma nic, co łączyłoby te krótkie historyjki. Wszystkie jednak razem starają się przybliżyć nam sens życia, pokazać, w jak prosty sposób można uczynić z niego prawdziwą sztukę. Kolacja dla Wrony pokazuje, jak wiele magii znajduje się w naszej codzienności, ile radości i inspiracji można czerpać z codziennych, zwyczajnych sytuacji. Carroll bez wątpienia pozostaje więc w moich oczach mistrzem czynienia sztuki z życia. I to sztuki przez duże S, bo tej surrealistycznej i abstrakcyjnej, która porusza mnie najmocniej.

Dużą zaletą tej książki jest fakt, że można swobodnie czytać ją „na wyrywki” i zależnie od sytuacji lub ewentualnego nastroju znaleźć coś, co do nas trafi, poprawi humor bądź też wpłynie na nasze zdystansowanie się do trudnych sytuacji. Przynajmniej na mnie tak działa. I podejrzewam, że wywoła podobny efekt u każdego wiernego czytelnika Jonathana Carrolla.

Kolacja dla Wrony zdecydowanie nie jest pozycją, od której należy zacząć swoją przygodę z tym osobliwym pisarzem. Lepiej do tego zda się Kraina Chichów albo Kości Księżyca. Jest to natomiast pozycja obowiązkowa dla każdego, kto się fanem Carrolla mianuje. 

Podsumowanie:
Autor: Jonathan Carroll 
Tytuł: Kolacja dla Wrony
Strony: 208
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Moja ocena: 8,5/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję: 

  

Sylwia Słupianek