I zaczyna się era rządów prawa. I sprawiedliwości – „Większość bezwzględna” [recenzja]


Z Mrozem tak już jest, że albo się jego książki wielbi bez wyjątku, albo nienawidzi za sam fakt, że wyszła spod pióra tegoż autora. Ja należę do tego nielicznego grona osób, które zarówno go nie znoszą, jak i uwielbiają. O ile serie z Forstem czy Chyłką, Czarna Madonna i Hashtag to książki, z czytania których nie czerpałam zbyt wiele przyjemności, o tyle Behawiorystę, dwie pierwsze części Parabellum i serię W kręgach władzy uwielbiam

W drugim tomie serii W kręgach władzy Remigiusz Mróz pokazuje nam politykę właśnie odrażającą i fascynującą zarazem. I nie będzie przesadą, jeżeli powiem, że Większość bezwzględna to tom o wiele lepszy od swojego poprzednika (Wotum nieufności). Ba! Możliwe, że jest to nawet jedna z najlepszych książek w dorobku autora (choć potężną konkurencję stanowi tutaj właśnie Behawiorysta). A pierwsze, co przyszło mi do głowy po przeczytaniu tej książki to pytanie: „Dlaczego tego tomu nie reklamuje się już jako polskie House of Cards?”. Przecież Większości bezwzględnej dużo bliżej do serialowych (i książkowych) realiów amerykańskiej polityki niż Wotum nieufności

Czasem odnoszę wrażenie, że polityka polega na nieustannym dodawaniu kolejnych nazwisk do listy ludzi, którzy ci podpadli.


Polska pogrążona jest w kryzysie politycznym. Nie udało ustalić się wotum nieufności, a Patryk Hauer wylądował w szpitalu. Prezydent Daria Seyda planuje międzynarodowy szczyt w Malborku lecz docierają do niej informacje o planowanym w tym czasie zamachu terrorystycznym. Czy można ufać temu, kto te informacje dostarczył? Czy w tym okropnym świecie w ogóle można komukolwiek ufać? Tym bardziej, że kłody pod nogi podkłada Darii ktoś z jej najbliższego otoczenia... A zakończenie tej historii szokuje i pozostawia czytelnika z nutką niedowierzania. A sam autor zdaje się pytać: „a co z nami? co z Polakami?”

Większość bezwzględna to książka, którą możemy traktować, jak powieść z kluczem. Autor zdaje się puszczać oko do każdego uważnego czytelnika, który bez problemu dopasuje fikcyjne postaci do prawdziwych polityków, a wymyślone sytuacje do tych, które faktycznie miały miejsce. Prawdziwa gratka dla fanów i obserwatorów polityki. 

– Ale ten świat odchodzi. I zaczyna się...
– Co? Era rządów prawa? I sprawiedliwości?
– Nie miałem zamiaru używać tak górnolotnych określeń.
– Stwarzałeś takie wrażenie. Poza tym brzmi nieźle, może któraś partia powinna się tak nazwać.

Nie trzeba jednak być na bieżąco z sytuacją polityczną (mnie też zwykle odechciewa się oglądać jakiekolwiek wiadomości), aby świetnie bawić się, czytając tę książkę. 

W Większości bezwzględnej Remigiusz Mróz przedstawia politykę jako grę i dla nikogo ten fakt raczej zaskakujący nie jest. Zasmucające jest jednak, że nie jest to gra o dobro państwa. Nie jest to nawet gra o dobro obywateli. Jest to zwykła, okropna i pełna obłudy gra o tron, oszukańczy hazard znaczonymi kartami. Autor przedstawia scenariusz najzwyczajniej przerażający i o tyle straszniejszy, że prawdopodobny

Drugi tom serii W kręgach władzy to swoista zaduma nad kondycją i ustrojem państwa, z której, niestety, nic dobrego nie wynika. Odnajdziemy tutaj też analizę parlamentaryzmu i rządzącej nim arytmetyki oraz teoretyczną i praktyczną analizę mikrotargetingu, który we współczesnej polityce odgrywa ogromną rolę. 

Przy okazji tej serii autorowi często zarzuca się encyklopedyzowanie. Mówi się o dialogach wyciągniętych żywcem z podręczników do prawa czy politologii, a nawet wiedzy o społeczeństwie. I nie da się tym głosom zaprzeczyć. Przez to właśnie teoretyzowanie dialogi znacząco tracą na wiarygodności. Nie mogę jednak nie zauważyć jednego faktu. Ilu wśród czytelników Mroza jest osób, które znają teorię politologii, którzy posiadają szeroki zakres wiedzy o konstytucji i którzy potrafią wyjaśnić wszystkie te typowo prawne sformułowania? Kto tak naprawdę wiedział przed lekturą tej powieści czym w istocie jest większość bezwzględna? Właśnie... Remigiusz Mróz miejscami encyklopedyzuje, ale robi to po to, aby jego książka była zrozumiana przez szersze grono odbiorców. Bez czytania jej z Wikipedią pod ręką.

Ludzie zapomną, co powiedziałeś. Ludzie zapomną, co zrobiłeś. Ale nigdy nie zapomną, jak się dzięki tobie poczuli.

To, co zdecydowanie mi się w Większości bezwzględnej nie podobało, to relacja Patryka Hauera i jego żony Mileny. Poważnie, mdliło mnie już od opisów tego, jacy oni są niezwykli, jacy nietuzinkowi, jak bardzo inni od wszystkich innych. W pierwszej części relacja ta była dla mnie czymś intrygującym. W drugim tomie stała się czym nader irytującym. Tej hauerowej sztampowej oryginalności było dużo za dużo. 

Mimo wszystko uważam, że Większość bezwzględna to popis pisarskich możliwości Remigiusza Mroza. To dowód na to, że jego wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach, a dodatkowo potrafi być tak bardzo blisko rzeczywistości. Remigiusz Mróz pozostaje aktualnym i bystrym obserwatorem otaczającego świata, wyciąga z niego to, co najciekawsze i na kanwie obecnych problemów snuje swoje opowieści (i jest to cecha charakterystyczna większości książek Mroza). Jak dla mnie Mróz w szczytowej formie

A ja czekam na Władzę Absolutną, jak dziecko na pierwszą gwiazdkę. 

Podsumowanie:
Tytuł: Większość bezwzględna
Tom: II
Strony: 496
Wydawnictwo: FILIA
Moja ocena: 7+/10

Sylwia Słupianek