Jedna z lepszych książek, jakie czytałam – „„Człowiek o 24 twarzach” [recenzja]


Pamiętacie swoich niewidzialnych przyjaciół? Tych, których wymyślaliście, gdy nie mieliście się z kim bawić? Pamiętacie wszystkich sojuszników na wojnie? Pamiętacie przyjaciółki, które razem z Wami piły herbatki z plastykowego serwisu? To byli najlepsi przyjaciele – pojawiali się zawsze, kiedy ich potrzebowaliśmy i dotrzymywali nam kroku, czasem podsuwając pomysły na nowe zabawy. A co by było, gdyby oni wszyscy postanowili zabrać nasze życie, zamieszkać w naszej głowie, walcząc o naszą świadomość?

William Stanley Milligan zostaje zatrzymany i oskarżony o dokonanie serii rabunków i gwałtów na młodych studentkach. I choć sprawa wydaje się prosta i oczywista, nie wszystko jest w porządku. Zatrzymany i zamknięty w więzieniu Milligan zdaje się nie wiedzieć, co się dzieje i próbuje odebrać sobie życie. Władze wysyłają więc do niego doświadczoną panią psycholog, która odkrywa szokujące wszystkich fakty.

Billy Milligan to przykład najcięższego w historii przypadku rozszczepienia osobowości. Chory na osobowość wieloraką mężczyzna „gości” w swojej głowie aż 24 osoby, które nawzajem kradną sobie czas, robią coś i znikają, pozostawiając kolejną z konsekwencjami... Dlatego Billy nie wie, dlaczego znalazł się w więzieniu, nie wie o co jest oskarżony.

Arthur, Ragen, Allen, Tommy, Danny, David, Christine, Christopher, Adalana, Phil, Kevin, Walter, April, Samuel, Mark, Steve, Lee, Jason, Bobby, Shawn, Martin, Timothy, sam Billy oraz tajemniczy Nauczyciel – Anglik, silny Jugosłowianin, pragnąca miłości lesbijka, mała dziewczynka i chłopiec, który kiedyś został pogrzebany żywcem – jak żyć, mając w sobie 24 różne osoby, które chcą kierować życiem? 
Prawdziwy Billy śpi. Śpi odkąd próbował skoczyć z dachu szkoły. Od tej pory inne osobowości pilnują, żeby wciąż spał, bo gdy tylko się obudzi, znów spróbuje odebrać sobie życie – sobie i zarazem innym osobowościom, które chcą żyć. 

Nie wiem, czego spodziewałam się, zaczynając Człowieka o 24 twarzach. Nie wiem, czego oczekiwałam. Na pewno jednak nie tego, co dostałam. Książka ta, jak żadna inna wcześniej, złamała mi serce i rzuciła nim o podłogę, pozostawiając pustkę, żal i okropnie poczucie niesprawiedliwości. Oczekiwałam dobrej, fascynującej historii, a dostałam o wiele więcej. 

Mimo że historia Billy'ego Milligana jest historią prawdziwą, czyta się ją jak świetną powieść, o której nie da się szybko zapomnieć. Jest to zbeletryzowana biografia, opis rozwoju choroby bohatera, która często nosi znamiona typowego reportażu. Jednak okraszona jest nutką typowego dla kryminału i psychologicznego thrillera klimatu. Daniel Keyes dał mistrzowski popis swoich pisarskich umiejętności, opowiadając historię autentyczną, jak fikcyjny film lub książkę. I właśnie to jest najbardziej zaskakujące – te momenty, w których czytelnik uświadamia sobie, że ta historia wydarzyła się naprawdę. Dodatkowo autor w genialny sposób manipuluje uczuciami czytelnika. To Billy był zły, Billy dokonał gwałtów, a mimo to, wciąż mu współczujemy, w naszych oczach to właśnie on jest ofiarą, choć niejednokrotnie złościmy się na niego za głupie postępowanie, za „okresy przemieszania”.

Czytając tę historię bardzo trudno jest oprzeć się wrażeniu, że faktycznie mamy do czynienia z dwudziestoma czterema różnymi osobami, zapominamy, że Billy jest tylko jeden. Cała reszta to tylko produkty choroby psychicznej, powołane przez mężczyznę do życia na skutek różnych życiowych sytuacji. Powołane po to, aby chronić go przed złym światem. 

Człowiek 24 twarzach to książka która zarazem przeraża i fascynuje. To książka wręcz elektryczna, porażająca, ale także wartościowa i – to chyba najlepsze słowo – mocna. Pozostawia czytelnika z ogromnym poczuciem niesprawiedliwości, równie ogromnym żalem i złamanym sercem. To zdecydowanie jedna z najlepszych książek, jaką dane mi było przeczytać. Nie umiem opowiedzieć historii Billy'ego tak, jak zrobił to Keyes, dlatego czym prędzej sięgnijcie po tę pozycje. Bo oni wszyscy czekają, żeby ich poznać i zrozumieć... 

Podsumowanie:
Autor: Daniel Keyes
Strony: 559
Wydawnictwo: Wielka Litera
Moja ocena: 10/10

Mogłoby się wydawać, że o czymś, co zrobiło tak duże wrażenie, można pisać i pisać – w nieskończoność. Jednak ja wciąż nie jestem w stanie ubrać w słowa wrażenia, jakie wywarła na mnie ta historia. Niech długość tego tekstu będzie na to dowodem. 
Czytajcie! 


Sylwia Słupianek