Niewykonalne są tylko rzeczy niewyobrażalne.


Czy w świecie poza literaturą istnieje coś takiego jak skaza tragiczna, ta ostentacyjna ciemna rysa biegnąca przez środek życia? Kiedyś myślałem, że nie, nie istnieje. Teraz uważam inaczej. I sądzę, że moją skazą jest patologiczne pragnienie tego, co malownicze – za wszelką cenę. A moi. L'historie d'une de mes folies. 

Każdy z nas dobrze wie, uczył się od lat najmłodszych, że za swoje czyny należy ponieść odpowiedzialność. Co to więc takiego, ta cała odpowiedzialność? Julian Tuwim napisał kiedyś: Odpowiedzialność: to co inni powinni ponosić,* i choć miało to mieć charakterystyczny dla poety ironiczny wydźwięk, okazuje się bardzo prawdziwe. Ponadto Odpowiedzialność jest wygodna, spoczywa chętnie na takich, co są nietykalni.** I te dwa cytaty wydają mi się niezwykle adekwatne do rozpoczęcia rozważań na temat Tajemnej Historii – monumentalnej opowieści o próbie uniknięcia kary za swoje czyny.
 

W górach topniał śnieg i Bunny nie żył już od kilku tygodni, gdy w pełni uświadomiliśmy sobie powagę sytuacji. Wiecie, znaleziono go dopiero dziesięć dni po jego śmierci. (...) Nie zamierzaliśmy ukryć ciała gdzieś, gdzie nie byłoby można go odnaleźć. 

Są to pierwsze zdania powieści, a więc od samego początku wiemy, kto zginął i kto zabił. Zabójstwo nie jest więc tajemnicą – są nią motywy i fakt, jak do zbrodni doszło. Ale po kolei...
Richard Papen, narrator powieści, opuszcza swoje rodzinne miasteczko w Kalifornii, wyjeżdża do Vermontu i rozpoczyna studia na Hampden College. Szybko dokonuje tego, co wszystkim wydaje się niemożliwe – dostaje się na elitarny kurs filologii klasycznej prowadzony przez niezwykle charyzmatycznego Juliana Morrowa. Teraz musi jeszcze tylko zyskać akceptację nielicznej grupy studentów: Camilli, Charlesa, Francisa, Henry'ego i Bunny'ego. Nie jest to jednak łatwe, ponieważ grupa okazuje się zamknięta niczym sekta, a uczniowie wydają się snobistyczni. Na pierwszy rzut oka widać również, że – poza zamiłowaniem do antyku – łączy ich jakaś mroczna tajemnica. Richard powoli wkupuje się w łaski ekscentrycznych rówieśników, ale wie też, że od wielu rzeczy jest odsuwany, że jest coś, o czym nikt mu nie mówi. Z każdą stroną odkrywamy pewną część sekretu, aż w końcu dochodzi do morderstwa.

Nigdy, ani razu, w żadnym sensie nie przyszło mi do głowy, że wszystko to jest czymkolwiek poza grą. Atmosfera nierzeczywistości okryła nawet najbardziej prozaiczne szczegóły, tak jakbyśmy obmyślali nie śmierć przyjaciela, tylko plan wspaniałej wycieczki. Przynajmniej ja nigdy do końca nie wierzyłem, że kiedykolwiek naprawdę ją odbędziemy.

Historia jest więc banalna – mamy Zbrodnię i Karę obudowaną w sześćset stronicowy wolumin i Raskolnikowa w postaci pięciorga studentów. Autorka zadaje nam wszystkim znane już pytania: jak daleko można się posunąć? Czy da się uniknąć konsekwencji, uciec od odpowiedzialności? 
Co jest więc w Tajemnej Historii takiego niezwykłego? Dlaczego Donna Tartt tak bardzo zachwyciła i nadal zachwyca czytelników? 

Po pierwsze to, co lubię najbardziej, czyli psychologizm – Tajemna Historia to bezbłędna galeria starannie skonstruowanych postaci. Każdy bohater ma inny, niejednoznaczny charakter, Jego osobowość jest odzwierciedleniem środowiska w jakim funkcjonuje. Z każdą stroną poznajemy co raz wnikliwiej kim są, jakie łączą ich relacje, odkrywamy, że pod kołderką pozornej normalności kryją się pewne demony i szaleństwa. Mogę więc z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że portret psychologiczny jest jednym z głównych bohaterów tej powieści.

Henry miał znacznie bardziej niezwykły talent do znikania, w pokoju, w samochodzie, pozorną umiejętność dematerializowania się na własne życzenie, i może ten dar był jedynie odwrotnością tamtego, nagłe skupienie rozproszonych molekuł, dzięki czemu widmowa forma natychmiast nabierała solidności – metamorfoza zadziwiająca jej naocznych światków.

Postacią nader intrygującą jest Henry – otoczony aureolą tajemniczości intelektualista. Frapuje czytelnika swoją powściągliwością, mądrością i opanowaniem. Znika na długi czas, nikomu z niczego się nie tłumaczy i, co ciekawe, nikt nawet nie pyta. Pojawia się znikąd i zawsze na wszystko ma jakąś odpowiedź. Ma również ogromny wpływ na wszystkich, którzy go otaczają, potrafi manipulować grupą tak, że ta nieświadomie podąża za nim, robiąc to, czego chce. To właśnie on zasiewa w głowach studentów myśl o zabójstwie Bunny'ego, planuje i dba o każdy szczegół. Jest w tym na tyle dobry, że nikt nie jest do końca świadomy, że to właśnie Henry wszystkim steruje. Do końca nie jest świadomy tego nawet czytelnik... 

Bo Tajemna Historia to przede wszystkim pierwszorzędny popis psychologicznej gry, jaką autorka prowadzi z czytelnikiem. Czytając, czujemy się uczestnikami wydarzeń, stajemy się współwinnymi zbrodni. Wszystko natomiast prowadzi do tego, że nie czujemy, aby zabójstwo było czymś złym, mamy poczucie, że nic wielkiego się nie stało, żyje się dalej, c'est la vie. Nie współczujemy Bunny'emu, ale solidaryzujemy się z grupą morderców, z nimi czujemy się dobrze. Potrzebujemy ich akceptacji tak, jak potrzebował jej Richard. On nie zabił dla samej idei zabijania i, w przeciwieństwie do pozostałych członków grupy, nie miał nic do Bunny'ego, a nawet go lubił. Zrobił to z pobudek czysto konformistycznych, z potrzeby poczucia przynależności i akceptacji – a my, czytelnicy, bardzo dobrze go rozumiemy. Nie wiedząc czemu, nie lubimy jednak ofiary. Męczy nas tak, jak męczyła Henry'ego i resztę. Czekamy tego morderstwa, nie możemy się wręcz doczekać.

Nie wiem. Parę miesięcy wcześniej przeraziłby mnie sam pomysł morderstwa w jakiejkolwiek formie. Ale w owo niedzielne popołudnie, gdy byłem jego świadkiem, wydawało się czymś najłatwiejszym na świecie. Jak szybko Bunny spadł w przepaść; jak szybko było już po wszystkim.

Do samego momentu zbrodni napięcie rośnie. Autorka popisowo buduje atmosferę niepokoju, tajemniczości, wzbudza ciekawość. Sprawia, że od Tajemnej Historii niesposób się oderwać. Umie dawkować informacje, rozbijać je, odkrywając tylko tyle, ile ma ochotę pokazać i pozostawiając nas z niemą obietnicą, że wkrótce dowiemy się więcej. Wszystko w swoim czasie. Więc czekamy. Tajemnica wychodzi na jaw, morderstwo się dokonuje i... I tutaj niestety czegoś brakło. 

Wydarzenia, które miały miejsce po dokonaniu zbrodni, wydają mi się nieco naciągane. Mam wrażenie, że autorce brakło pomysłu, gdzieś zaczęła się gubić, a ja trochę się rozczarowałam. Na szczęście samo zakończenie rekompensuje te drobne braki, zaskakuje i powoduje, że czytelnik tak naprawdę dopiero zaczyna pojmować to, co w rzeczywistości zaszło. Tym bardziej, że czytając, nie wiemy, jakiego zakończenia się spodziewać, nic nie wskazuje na to, aby ta opowieść w ogóle miała się skończyć; nic nie wskazuje na to, że skończy się właśnie tak.

Co bez wątpienia jest wielkim atutem książki, to wiarygodność i prawdziwość. Z każdego zdania, każdego słowa przebija się autentyczność, dlatego tak łatwo jest czytelnikowi stać się częścią hermetycznej grupy studentów filologii klasycznej. Dialogi są poprowadzone w bardzo naturalny sposób – każdy bohater mówi właściwym sobie stylem i jest to konsekwentne działanie autorki.

Język Tajemnej Historii również dodaje autentyczności tej opowieści, którą snuje Richard. Nie mówi on raczej tego wprost, ale my i tak dobrze wiemy, jak się czuł w danej sytuacji, jakie wrażenie wywierały na nim pewne wydarzenia czy widoki. Malownicze opisy krajobrazów były subtelne i choć czasem długie – zupełnie niemęczące. Wszystko za sprawą tego, że Tartt pisze po prostu elegancko i szykownie – językiem prostym, ale wysoce poprawnym i ładnym, na co zapewne też miało wpływ polskie tłumaczenie Jerzego Kozłowskiego.

Padał przez całą noc, ciepły deszcz, skapywał z dachu i stukał w szybę, gdy ja leżałem płasko na wznak z otwartymi oczami, nasłuchując. 
Padał przez całą noc i cały ranek; ciepły, szary, spływał miękko i miarowo jak sen. 

Tajemna Historia to gratka dla każdego studenta filologii, miłośnika sztuki, fascynata filozofii. Prawdziwy rarytas dla czytelnika wymagającego od fabuły czegoś więcej niż banalnego romansu, krzykliwej i dramatycznej opowieści o ćpunach, seksie oraz wszystkim tym, co aktualnie w literaturze jest modne. Chociaż książka została wydana niespełna dwadzieścia cztery lata temu, z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że teraz już się tak nie pisze – tak wytwornie i estetycznie a zarazem interesująco i zajmująco.

Ja nie mogę doczekać się, kiedy w moje ręce trafią kolejne dzieła spod pióra Donny Tartt. Tajemna Historia zdobyła moje serce, ale to Szczygieł zdobył Pulitzera, więc na pewno mnie nie rozczaruje. Ani mnie, ani żadnego innego wymagającego czytelnika.

Podsumowanie:
Autor: Donna Tartt
Tytuł: Tajemna Historia
Strony: 608
Wydawca: Znak
Moja ocena: 9+/10


*Julan Tuwim, Jarmark Rymów
**Stanisław Jerzy Lec

Sylwia Słupianek