Duch w burdelu, czyli 50 twarzy Marty Kisiel – „Pierwsze Słowo” [recenzja]


Nie oszukujmy się – Marta Kisiel kojarzy nam się głównie z aniołkami, bamboszkami i różowymi króliczkami, z wyjątkowym humorem i urokiem, za który pokochaliśmy ją bez granic. O dramatach pisać łatwo, trudniej być pisarzem inteligentnym i zabawnym, nie popadając przy tym w śmieszność. Marcie się to udało. Bez dwóch zdań. Jednak Pierwsze Słowo udowadnia nam, że Kiśl to nie tylko jej różowy pierdolec i mistrzowskie operowanie słowem. Ten zbór jedenastu opowiadań pokazuje, że Marta Kisiel nie jedną twarz ma, a jej wyobraźnia jest nieskończona. 

Zbiór otwiera opowiadanie „Rozmowa dyskwalifikacyjna”, które choć zabawne, absurdalne i zaskakujące, niesie ze sobą też smutny obraz rzeczywistości – rynku pracy, na którym panuje niekończący się wyścig szczurów, w którym ważny jest młody wiek i milion lat doświadczenia. Całą tę sytuację Ałtorka opisuje z typowym dla siebie lekkim komizmem. Bawi niezmiernie, aby za chwil kilka przenieś nas – niczego nieświadomych czytelników – w duszny, mroczny i martwy zaświat. Towarzyszymy w nim zrozpaczonej matce, która pragnie dostać się do świata zmarłych i wydostać z niego swoją córkę. „Katabasis” to opowiadanie dotykające dość popularnego w literaturze tematu, czerpie z greckich mitologii i wierzeń, ale robi to w sposób niezwykle subtelny i poetycki. Stawia więcej pytań, niż pozostawia odpowiedzi. Ogólnie niejednoznaczność jest cechą charakterystyczną większości opowiadań w Pierwszym Słowie

Następnie Ałtorka zabiera nas tam, gdzie wszystko się zaczęło – do upiornego domu z gotycką wieżyczką, z zakatarzonym aniołkiem w bamboszkach i innymi stworami. „Dożywocie” pierwotnie było bowiem opowiadaniem, na kanwie którego postała wpierw jedna, a później kolejna książka. A to przecież nie koniec! Kolejnym etapem naszej podróży okazuje się burdel, ładnie nazwany „przybytkiem”. A Kisiel by Kiślem nie była, gdyby ów burdel był zwykłym burdelem. Co to, to nie! Postanowiła więc ów przybytek nawiedzić. I to nie przez byle kogo, bo przez ducha, którego cechuje niezwykła cnotliwość i moralność. Aż chciało by się tam dłużej zabawić, pośmiać się jeszcze i nadziwić...

Tymczasem Ałtorka ma wobec nas zupełnie inne plany. I nie przesadzę, jeżeli powiem, że to właśnie po „Nawiedzinach” rozpoczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki. Prawdziwe 50 twarzy Marty Kisiel, która snuje przed nami mroczną i przygnębiającą wizję świata, który choć z pozoru niemożliwy, to jakoś tak nieprzyjemnie znajomy. Świata rządzonego przez korporacje, diety i inne modne fitnessy. Świata, w którym tak przyziemna rzecz jak śmierć, pozostaje całkowicie niezauważalna. „Przeżycie Stanisława Kozika” to pierwsze opowiadanie w zbiorze, które naprawdę daje do myślenia i pozostawia czytelnika z wszędobylskim uczuciem niepokoju. To pierwsze opowiadanie, które pokazuje zupełnie innego Kiśla – mrocznego, mocnego i złowieszczego, wciąż jednak operującego lekkim słowem pisanym i charakterystyczną nutką humoru. 

Tych cech nie odnajdziemy już w „Jadeicie” – rasowym horrorze godnym Edgara Allana Poe, horrorze z trupem i duchem. I z erotyczną scenką początkową, niemal jak u Lovecrafta. Kolejne twarze Kiśla do kolekcji. Marta przeraża, szokuje i niepokoi i ani myśli przestać. „Miasto Motyli i Mgły” to ocierająca się o realizm magiczny opowieść o pewnym chłopcu, który w zaskakujący sposób łamie serca. 

W tym momencie na chwilę zwolnimy tempo. Ałtorka postanowiła dać nam chwilę wytchnienia i na chwilę znów nas rozbawić. „W zamku tej nocy” to przezabawna wariacja wokół klasycznego romantycznego dramatu, wokół Szekspira, Słowackiego, Mickiewicza. „Szaławiła” natomiast znów zabiera nas do magicznego świata Lichotki (a raczej tego, co z niej zostało). Oda w towarzystwie Bazyla gwarantuje niesamowitą zabawę i kupę śmiechu. Ale Kiśl stał się starym dobrym Kiślem tylko na chwilę

Dwa ostatnie opowiadania uważam za najlepsze. „Cały świat Dawida” chyba najbardziej przypadł mi do gustu, bowiem styl nasuwał mi na myśl Rafała Cuprjaka. Z resztą nie tylko styl, bowiem także historia, ponura i przykra opowieść o niespełnionych ambicjach, o przytłaczającej szarej rzeczywistości i ludzkich słabościach była dość „cuprjakowa”

O ostatnim, tytułowym opowiadaniu nie powiem zbyt wiele, bo na samo wspomnienie zbiera mi się na płacz. To nie jest tak, że czytając „Pierwsze Słowo”, łezka zakręciła mi się w oku ze wzruszenia. Nie. Po skończonej lekturze płakałam jak bóbr przez dobre pół godziny. To niesamowite opowiadanie przeraża, zasmuca, wręcz poniewiera emocjonalnie, pozostawiając czytelnika ze zwyczajnym, najczystszym smutkiem i pustką

Wszystkie opowiadania w zbiorze łączy tak naprawdę motyw śmierci, co wyjaśnia tę przepiękną, zachwycającą okładkę stworzoną przez Tomasza Majewskiego. Ale nie tylko śmierć charakteryzuje Pierwsze Słowo. Wszystkie nowe opowiadania (bo niektóre powstały już wcześniej i gdzieś kiedyś publikowane były) łączy tematyka relacji rodzic-dziecko i wszystkiego, co z tą niejednokrotnie trudną relacją związane. I mam wrażenie, że ma to jakiś związek z faktem, że Kisiel na przestrzeni tych lat sama matką się stała. Jak wiele jest więc rzeczywistości w tych opowiadaniach fantastycznych? Ile prawdy i ile w tym wszystkim prawdziwego Kiśla? Boję się na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. 

Każde z opowiadań utrzymuje wysoki poziom, a różnorodność tematyczna i gatunkowa podkreśla wyjątkowy kunszt Ałtorki. Moje ochy i achy pod adresem języka i stylu Marty Kisiel chyba nigdy się nie skończą. Teraz do tego mogę dorzucić jeszcze zachwyt nad nieskończonością jej wyobraźni oraz uniwersalność tematyczną i gatunkową. 

Pierwsze Słowo pokazuje, że Marta Kisiel umie nie tylko w humor, bamboszki i różowe króliki. Udowadnia, że Marta Kisiel to nie tylko mistrzyni słowa, języka i różnorodnych z nimi zabaw. Pierwsze Słowo to nieco inny Kisiel – dojrzały, pesymistyczny, szokujący i skłaniający do refleksji. Ja tego Kiśla całą sobą kupuję i jeżeli dalej ma to tak wyglądać, to Ałtorka może sobie ciągle „nie umieć w opowiadania”. A ja nadal fanką opowiadań nie będę. 

Podsumowanie:
Tytuł: Pierwsze Słowo
Strony: 320
WydawnictwoUroboros – GW Foksal
Moja ocena: 11/10

Sylwia Słupianek