22. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie [relacja]


Ach, co to były za Targi... Trzeci raz już miałam możliwość uczestniczenia w Krakowskich Targach Książki i nie przesadzę, jeżeli powiem, że były to najlepsze ze wszystkich. Wycisnęłam z nich wszystko co się dało i jeszcze trochę na dokładkę. Ale po kolei. 

Na samym wstępie chciałabym podziękować swojemu Mężowi, który na te trzy dni został sam (!) z Pokurczem i zajął się nim wzorowo. Ba! Nawet pranie wstawił i obiady gotował! Jestem z Ciebie dumna, kochanie i bardzo Ci dziękuję. Kolejną osobą, bez której ta wycieczka by się nie udała jest Adrian, który przyjął mnie pod dach na te 3 dni, dotrzymywał mi towarzystwa, karmił mnie, poił i niezmiernie rozbawiał. Dziękuję Wam chłopaki za wszystko, bez Was to wszystko byłoby niemożliwe. 

Dziękuję Wojciechowi Klęczarowi za książkę z wyjątkową dedykacją (moje życie na pewno usłane będzie sukcesami), za uroczy wieczór w Pierwszym Lokalu na Stolarskiej oraz za pokazanie nam świetnego klubu, w którym co prawda było karaoke, jednak wcale nie już nie takie świetne. Dziękuję także Kasi, która towarzyszyła nam do samego końca (gdzieś tak około 4:00 rano!). Przypadkowe spotkania są zawsze bardzo owocne i zapamiętam ten wieczór do końca życia.

A teraz już Targi, które w tym roku rozpoczęło wyjątkowe spotkanie z jednym z moich ulubionych pisarzy skandynawskich – Thomasem Eriksonem. Niezapomniane 15 minut, podczas których wzajemnie sobie dziękowaliśmy, tuliliśmy się i znów sobie dziękowaliśmy. Cieszę się, że udało mi się wywołać łzy wzruszenia, przynosząc „taaaaakie stare książki” (seria thrillerów z Alexem Kingiem). Niesamowite spotkanie, niesamowity człowiek. Zapamiętam ten dzień do końca swojego życia.

Później nadszedł czas na poszukiwanie szatni. Borze Tucholski, choć miałam ze sobą mapę i pytałam mnóstwa ludzi o drogę, wciąż kręciłam się w kółko, nie mogąc znaleźć tego magicznego miejsca. I tak przez pół godziny... Z jednej strony przebycie całej hali w zimowej kurtce nie jest najlepszym pomysłem, z drugiej jednak usunięcie szatni z głównego holu dało dużo więcej miejsca dla chcących dać wytchnienie zmęczonym nogom. Jak dla mnie pomysł trafiony!

Oddawszy kurtkę do szatni ustawiłam się w kolejce do Jakuba Małeckiego (a nie była to kolejka z rodzaju tych krótkich), który okazał się być bardzo miłym i skromnym facetem (z wyjątkowo poważnym poczuciem humoru!). Dziękuję za podpisanie wszystkich książek oraz za nadzwyczajną dedykację w Dygocie. Pozostań zawsze tak niezwykle zwyczajny.

Z tego miejsca pragnę podziękować także Wydawnictwu SQN, za świetną promocję „3 za 2”. Dzięki Wam kupiłam zdecydowanie więcej książek niż planowałam i to właśnie u Was zostawiłam większość swoich pieniążków. Nie żałuję ani grosika! Stworzyliście na swoim stoisku niesamowitą atmosferę, przez którą ciężko mi było w ogóle stamtąd odejść. Świetna robota!

Do Kiśla ledwo się zdążyło, ale się zdążyło! Kiśl jak obiecał, tak zrobił – nie zapomniał mnie już i poznał już z daleka. Marta, Tobie to nawet nie wiem, za co mam dziękować, musiałabym stworzyć chyba osobny post dziękczynny. Zatem w skrócie: za wszystkie książki, dzięki którym odrywam się od rzeczywistości, za to, że dzięki Tobie uwierzyłam kilka lat temu w polską literaturę współczesną i za wszystkie dobre rady dotyczące oswajania Pokurcza z czytaniem. I oczywiście za plakat, który dumnie zdobi ścianę w mojej sypialni, więc cudownie magiczna okładka Pierwszego Słowa jest zwykle pierwszym, co widzę, gdy otwieram oczy. Wielkie dzięki i do zobaczenia, mam nadzieję, za rok! Możliwe, że wtedy nie zapomnę już zabrać ze sobą syna :)

Aneta Jadowska. Tu będzie krótko. Jeszcze nie zapoznałam się z Twoją twórczością (shame on me!), ale już się obkupiłam i przebieram nóżkami, czekając aż nadejdzie Twoja kolej. Tylko proszę, pomóż mi rozszyfrować tę dedykację, coś mi na szybko skrobnęła, szalona kobieto! Dzięki <3

Kolejne podziękowania wędrują do Janka i jego fantastycznej Małżonki za zorganizowanie niezapomnianego wieczoru i, oczywiście, za prezent dla Dexterka. Od kilku dni moje dziecko potrafi siedzieć w pokoju i przez dwie godziny wrzuca kredki do pudełka, wyciąga kredki z pudełka, próbuje malować kredkami po wszystkim, co go otacza, aby potem znów wrzucić je do pudełka. Ja nigdy tak czysto w domu nie miałam! Jesteście niesamowici, a atmosfera, którą tworzycie sprawia, że miałam ochotę z Wami zamieszkać :) I oczywiście za podpis najsłynniejszego krakowskiego trupa, co to o poranku wypływa.
Agnieszko, dziękuję za polecenie mi kilku naprawdę świetnych tytułów dla Pokurcza. Dziękuję za towarzystwo i miłe rozmowy. Uściskaj ode mnie swoje pociechy! Chciałabym także podziękować wszystkim, którzy też tam byli, a których imion niestety nie zapamiętałam (nigdy nie miałam do tego zdolności, a było Was naprawdę sporo). DZIĘKUJĘ!



Niedziela upłynęła już na spokojnym przemierzaniu stoisk i kupowaniu prezentów dla całej rodziny. Przede wszystkim jednak dla Pokurcza Pierworodnego, którego targowy stosik nieco przerósł mój! Co prawda kredki od Janka wywołały dużo większą ekstazę niż kolorowe książeczki z kartonu, ale i tak było warto. W jednej książeczce Dex znalazł obrazek z kaczką i gapi się w niego, uderzając palcem i krzycząc na pół osiedla „kwa, kwa, kwa”. A spróbować mu tylko tę stronę przerzucić... Kwa! I kropka.

Na koniec chciałabym jeszcze podziękować pracownikom stoiska Tania Książka za wspaniałe prezenty – kubek, torby i masę zakładeczek. Nie spodziewałam się tego, a już na pewno nie w takich ilościach. Dzięki śliczne.

W tej relacji wielokrotnie padły słowa: „niezapomniany”, „niezwykły” oraz „dziękuję”. I to niech będzie jedyne podsumowanie tych dwóch intensywnych dni.
Do zobaczenia za rok! Mam nadzieję, że z wieloma z Was poocieram się jeszcze w dusznych i głośnych halach EXPO Kraków.
Słowo i Poezja!
Cześć! 

Sylwia Słupianek